czwartek, 16 października 2014

Od Black'a

   Nie miałem co ze sobą zrobić, błąkałem się po nieznanych mi terenach myśląc, że pewnie długo tu nie zostanę. Kolejna przejściowa wataha, której jeszcze nic nie zrobiłem. Wzbiłem się w powietrze szukając ustronnego miejsca gdzie mógłbym potrenować. Z oddali zobaczyłem Wiszące Miasto.
-Idealnie-mruknąłem do siebie i leciałem z zawrotną szybkością do celu.
Swobodnie wylądowałem na jednym z kamieni. Miałem cichą nadzieję, że nikogo nie spotkam. Byłoby tak lepiej dla nas obojgu. Rozłożyłem się wygodnie, jak w jaskini i bawiłem się czarną magią. Było całkiem niewinnie, dopóki ktoś z impetem nie wpadł na mnie. Spadłem ze skały gdzieś niżej a sprawca całego wypadku sturlał się na mnie. Podniosłem się i myślałem, że uduszę, puki nie zauważyłem wpatrujących się we mnie ślepi wadery.
-"Świetnie"-przemknęło mi przez myśl.
Wadera dźwignęła się na łapach i w milczeniu przypatrywała mi się.
-Musisz się tak na mnie gapić?-nie wytrzymałem napięcia
Już rozkładałem skrzydła by odlecieć, ale zatrzymała mnie.



<Jakaś wadera?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz