Zaczaiłam się do niej jak kot. Podbiegłam do niej i spytałam.
- A ty znów tutaj, nieźle się wykrwawiłaś, mi razy od razu znikają. - Zaśmiałam się.
- Co ty do mnie masz, że cały czas za mną łazisz. - Popatrzyła w moją stronę.
- Bo nie wiesz co ja umiem. - Zmieniłam się w moje wcielenie, i powiększyłam się trochę, z krzykim pobiegłam w jej stronę pare centymetrów przed nią, gdy ona miała mnie walnąć łapą zniknęłam i pojawiłam się nad jej głową.
- Tutaj! - Krzyknęłam i zaśmiałam się jak wiedźma . Ta zdziwiona patrzy do góry i rzuca mną o głaz. Ja wstałam i wszystkie rany otarte o głaz zniknęły, żadnej rany. Pomyślałam "Czas na koniec pokazu", cała zmieniłam się w niebiesko-czarny pył, a po mnie, ani śladu.
(Leyla?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz