Tego już za wiele-pomyślałem. Na mnie może napaść, ale niech nie tyka mojej dziewczyny!
Kazałem Libre, aby zabrał Villag do Amy, aby ją uleczyła. Tak smok zrobił, a ja zająłem się tym Skórwys*nem
Skoczyłem na wilka. Coś zaczęło się we mnie zmieniać. Nigdy nie czułem czegoś takiego. Była to dziwa moc.
Zacząłem dusić wilka. Nie panowałem już nad sobą, ale czy bym panował, czy nie to i tak chciałbym go teraz zabić.
Chwyciłem go za łapę i wygiąłem tak że było słychać jak jego kości się kruszą. Prawie wyrwałem mu tą łapę. Chwyciłem zębami za skórę na jego grzbiecie i wyrwałem mu jej kawałek. Około 15 centymetrów. Basior nieraz próbował mnie atakować, bronic się. Teraz na nic mu się to zdało. Wydawałoby się że nikt mnie nie powstrzyma. I tak było. Podpaliłem mu nawet futro. Jednak nie takim prawdziwym ogniem. Tym ogniem z piekieł. Nie mógł go spalić. Ten ogień zadawał tylko nie miłosierny ból.
Wielkie pazury postaci w którą się zamieniłem rozcinały mu skórę. Setką zębów chwyciłem go za pysk i ugryzłem tak jakbym chciał aby odpadł mu ten pysk. W końcu zadałem ostateczny cios. Zgasiłem ogień i uderzyłem go kulą stworzoną z mroku, ognia i po części z mocy wszechświata.
Ageron padł na ziemię ciężko dysząc. Zostawiłem go. Wiedziałem że przeżyje. Ta myśl nie dawała mi spokoju. Mogłem owszem wrócić i go potorturować, aż w końcu zabić. Jednak musiałem być alfą. Powróciłem do dawnej postaci. Od razu zacząłem biec do jaskini Amy. Tam leżała Villi przy niej siedziała Amy. Na dworze był Libre.
- Co z nią?-spytałem i spojrzałem troskliwie na waderę, która spała jednak było widać że chyba nie jest dobrze
-Co się tam właściwie stało?-odbiegła od mojego pytania
- Ageron ją uderzył.
- Gdzie on jest
- Teraz? Może być jeszcze na tym świecie lub w krainie umarłych-powiedziałem i uśmiechnąłem się na ta myśl
Amy/ Villi??
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz