Biegłem przez polanę za dzikiem. Zmrużyłem oczy i naprężyłem mięśnie. Skoczyłem. Zatopiłem kły w ciele, które jeszcze przed chwilą było ciepłe. Chciałem usiąść i zacząć jeść, ale poczułem czyjś wzrok na sobie. Odskoczyłem nagle w krzaki, by zmylić "kogoś". Pode mną przygnieciona do ziemi leżała wadera. Kojarzyłem ją. Widziałem ją raz. lecz teraz wyraźniej. Jej sylwetka wydawała się smuklejsza niż wtedy gdy był zmierzch. Sierść lśniła. Zszedłem z niej
-Przepraszam. Nie wiedziałem kto to. Jestem James, a ty to
-Villag-wyprzedziła mnie- Nic się nie stało
-Co taka piękna wadera tu robi?
-Co robi to robi-uśmiechnęła się
-A może raczysz ze mną zjeść ?
-Chętnie-powiedziała. Usiedliśmy przy dziku. Nie mogłem jeść. Mój wzrok był ciągle skierowany na niej. Czułem miłe ciepło. Nie mogłem w to uwierzyć, ale chyba się zakochałem!
Villag???
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz