No na prawdę... Z jego opowieści wynika, że jak tak, to przez śmiałość wpada w kłopoty, a jak chodzi o dziewczynę to już w krzaki wieje... I to jest mój brat? Ale co robić, przynajmniej się pośmieję... podeszłam do wilczycy i wyciągnęłam na powitanie łapę.
-Hej, jestem Sara, a ten za krzakami to mój brat, Aquantis-przedstawiłam siebie i jego waderze. No nie powiem, nawet ładna...
-Hej, Amy jestem...-odpowiedziała uśmiechając się miło.
-No dobra, wyłaź! Nie jest wcale straszna!-zaśmiałam się patrząc wymownie na Aquantisa. Wyszedł zza krzaków, a ja byłam pewna,że gdyby nie sierść, byłby cały czerwony. Podszedł do nas powoli i również podał Amy łapę na powitanie.
-Możesz mi Aqua mówić...-mruknął wbijając wzrok w ziemię.
-Wybacz mu, bardzo wstydliwy jest...-wyszczerzyłam zęby do nieco zdziwionej wilczycy. Aquantis popatrzył na mnie morderczym wzrokiem. Amy przenosiła wzrok ze mnie na niego, i z powrotem na minie i tak przez dłuższą chwilę. W końcu zaczęła się śmiać.
-Wybaczcie, ale strasznie śmiesznie wyglądacie, kiedy tak na siebie patrzycie...-wykrztusiła ocierając łzę z oka. Właśnie tym rozluzowała atmosferę, która przez mojego brata była strasznie napięta. My po chwili też zaczęliśmy się śmiać. Musieliśmy śmiesznie wyglądać... Nagle nadleciał jakiś ptak i coś powiedział do Amy.
-Najwyraźniej nie było tak źle, jak nam się wydawało...-stwierdziła pod nosem Amy.
-A co się stało?-odezwał się Aquantis.
-Nic ważnego...-powiedziała Amy. -Shine, wiesz co robić, prawda?-zapytała ptaka dając mu jakieś zioła.
-Jasne szefie!-tym razem zrozumieliśmy i wtedy ten dziwny ptak zniknął.
<Amy, Aquantis?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz